sześcioraczki
Kategoria: Bociani rok, czyli od przylotu do sejmików i dalekiej podróży
Z własnych obserwacji...
Kategoria: Bocian czarny i inni, czyli mniej znani kuzyni bociana białego
Z GALERII BOCIANA
Wprawdzie obecnie w świadomości ludzi powszechne jest przekonanie o zagrożeniu przyrody i potrzebie jej ochrony, ale jeszcze bardzo niedawno podejście takie było czymś wyjątkowym. Uświadomiliśmy sobie, że jesteśmy częścią przyrody i skomplikowanych systemów istot żywych, jakie powstały wskutek szczególnych warunków na pewnej planecie układu słonecznego, w galaktyce Drogi Mlecznej. Ta zmiana nastawienia ma ogromne znaczenie, bo przecież tylko poprzez powszechne działania można w tym wypadku osiągnąć zamierzone cele.
Wśród osób zajmujących się ochroną przyrody, zwłaszcza zwierząt, można wyróżnić dwa odmienne podejścia. Pierwsze z nich to wrażliwość i emocjonalne podejście do poszczególnych osobników, niekiedy nawet przenoszenie na zwierzęta uczuć i odczuć ludzkich. Z takiej postawy wynikają ruchy obrońców zwierząt i to nie tylko naszych domowych przyjaciół – psów i kotów, ale także zwierząt laboratoryjnych, czy też składających człowiekowi najwyższą ofiarę, swoje życie, by służyć jako pokarm. Postulatem tych ruchów jest stwarzanie zwierzętom warunków odpowiadających ich wymaganiom i nie zadawanie im zbędnych cierpień. Drugim podejściem jest wrażliwość na losy gatunków, z czym wiąże się chęć zabezpieczenia bytu możliwie wszystkim współmieszkańcom naszej planety. Z takiej postawy wynikają działania ruchów ochrony przyrody. Wymaga to często skomplikowanych i kosztownych działań, a w niektórych przypadkach ograniczenia zysków. Tworzy się więc programy ochrony, które dotyczą bardzo różnych zwierząt, zarówno amerykańskich kondorów, azjatyckich tygrysów, czy oceanicznych wielorybów, jak i ograniczonych do niewielkich obszarów gatunków endemicznych. Wynikiem takiego podejścia jest podjęty na szeroką skalę w wielu krajach Europy program ochrony bociana białego.
Odwiedzając kraje zachodniej Europy przyrodnicy stwierdzają ogromną degradację przyrodniczą obszarów użytkowanych rolniczo. Szokujące są dla nas stwierdzenia, że do gatunków ginących lub zagrożonych zalicza się wiele pospolitych u nas ptaków, jak choćby jaskółki, trznadle, skowronki, nie mówiąc o bocianach. Nakłady finansowe na ratowanie środowisk tych gatunków są dla nas także trudne do wyobrażenia. Dość powiedzieć, że w Bawarii, aby ocalić ostatnie wilgotne i podmokłe łąki, zmieniono trasę budowanej autostrady, wprowadza się pod ziemię przewody linii energetycznych wokół zajętych bocianich gniazd. Powstało także wiele stacji reintrodukcji, gdzie doprowadza się do rozrodu hodowane bociany i przychówkiem usiłuje zasilić miejscową populację. Wchodząc do Unii Europejskiej, wnosimy oprócz naszej gospodarki i rolnictwa także naszą wspaniale zachowaną przyrodę. Oczekują nas poważne nakłady finansowe na modernizację i dostosowanie do obowiązujących na zachodzie norm, a wielu zadaje sobie pytanie: ile to będzie kosztowało? Warto jednak odwrócić to zagadnienie i pytać: ile by kosztowało przywrócenie obszarom rolniczym w Unii Europejskiej ich dawnej wartości przyrodniczej, choćby takiej jaką mamy w Polsce? Jakich wydatków możemy uniknąć i ile można zaoszczędzić nie niszcząc przyrody? Są to poważne argumenty, jakie powinno się wykorzystać podczas negocjacji z Unią Europejską.
(tekst Z. Jakubiec)