sześcioraczki
Kategoria: Bociani rok, czyli od przylotu do sejmików i dalekiej podróży
Z własnych obserwacji...
Kategoria: Bocian czarny i inni, czyli mniej znani kuzyni bociana białego
Z GALERII BOCIANA
Choroby nękały ludzi od zarania i zawsze poszukiwali oni sposobów zaradzenia dolegliwościom. Niektóre z dawnych leków lub sposobów wydają się dzisiaj dziwne lub mogą śmieszyć, niekiedy jednak znajdujemy logiczne przesłanki ich potencjalnej skuteczności. Wśród surowców aptekarskich znalazł się także bocian.
Najstarszym zapisem w tej dziedzinie jest wielokrotnie wspomniany Zielnik Stefana Falimirza z 1534 r.. który wymienia trzy zastosowania: (1) kto młodego bociana zje, temu oczy do roku ciec nie będą ani boleć, (2) Pępek bociani [czyli żołądek] przeciw każdemu jadowi [truciźnie] pomaga, (3) Gnój [odchody] bociani z wodą pijąc na wielką niemoc [padaczkę] pomaga. No cóż. są dzisiaj lepsze lekarstwa. Jednak w pierwszym przypadku można stwierdzić, że u osób głodujących jednym z pierwszych objawów niedożywienia jest pogorszenie wzroku, a młode bociany pojawiały się w gniazdach na przednówku. Tak więc spożycie rosołu poprawiało wzrok. Natomiast z opisanym sposobem leczenia padaczki zetknąłem się zupełnie niedawno. Podczas którejś z kontroli w terenie zadano mi pytanie:
- czy to prawda, że odchody bocianie pomagają na padaczkę?
Wyraziłem zdziwienie i wtedy wyjaśniono, że niedawno byli tu jacyś ludzie, którzy chcieli zebrać trochę bocianich odchodów dla chorego na padaczkę. Zadziwiające jest jak długo tego typu informacje przetrwały w świadomości ludzi.
Z innych przepisów można przytoczyć, że smarowanie głowy sadłem bocianim pomagało leczyć kołtun. O właściwościach leczniczych tłuszczu bocianiego wspomina także ks. Kluk. Natomiast ks. Janota zestawiając dawne przekazy pisze: wnętrzności jego podane jako potrawa były lekarstwem na moczyska i na zapalenie nerek; tłuszczem, który jest żółty, a którego bocian nie ma wiele, smarowano członki podagrą lub drżączką dotknięte; serce ugotowane w wodzie, wraz z tą wodą zalecano na padaczkę; [...]mięso miało być skuteczne w porażeniach i udarze; pieczone mięso jedzone raz w roku chroniło od dny ręcznej i nożnej; żółć była lekarstwem na ból oczu, a żołądek wysuszony i sproszkowany był dobry w otruciach.
Powstaje więc pytanie: jak często jedzono bociany? Już Mateusz Cygański pisze, że myśliwy „nierad go jada na swoim obiedzie”. Także ks. Kluk, prawie 200 lat później pisze: mięso bocianie jest czarne i lubo do jedzenia niekoniecznie zdatne, a ks. Janota stwierdza: mięso bocianie ma nieprzyjemny zapach, jest łykowate i niesmaczne. Natomiast kronikarz niemiecki Beckmann pisał w połowie XVIII wieku, że na terytorium Nowej Marchii bocianów było tak dużo, że miejscowa ludność żywiła się młodymi ptakami jak kurami. Możemy jednak domniemywać, że bociany były zabijane i jadane wyjątkowo, chociaż okresy głodu lub choroby wymuszały zupełnie inne zachowania.
(tekst Z. Jakubiec)